Koszyk

Dodano produkt do koszyka

"Łódź nieustannie mnie zaskakuje"-wywiad z Anną Stryjewską

 

Anna Stryjewska 

Łódź nieustannie mnie zaskakuje

 

O fascynacji Łodzią z dawnych lat, wojennych i powojennych problemach mieszkańców miasta oraz kulisach powstawania powieści z historią w tle z Anną Stryjewską, autorką Łódzkiej przystani, rozmawia Marek Teler.

                               

Marek Teler: Łódzka przystań to pierwsza część Sagi klonowego liścia, której główną bohaterką jest młoda łodzianka Stefania Rudzka. Co sprawiło, że postanowiła Pani stworzyć sagę rodzinną osadzoną w wojennej i powojennej Łodzi?

Anna Stryjewska: Łódź to miasto, z którym związana jestem od zawsze. Na moich oczach od wielu lat dynamicznie się rozwija i pięknieje, a dzięki projektom rewitalizacji odzyskuje swój dawny, fabryczny charakter. Fascynuje mnie historia tego miasta, dlatego właśnie tutaj osadziłam akcję powieści. Chciałam choć w maleńkim stopniu ukazać realia tamtych czasów, a także przypomnieć o kultowych miejscach, które do dziś budzą w mieszkańcach Łodzi nostalgię.

M.T.: Pani najnowsza książka oparta jest na prawdziwej historii rodziny pani Blanki z Kanady. Jak duży wpływ miała jej opowieść na fabułę książki – była jedynie bazą czy też głównym źródłem inspiracji?

A.S.: To wszystko wydarzyło się kilka lat temu podczas pobytu w Kanadzie, gdzie właśnie mieszka Blanka. Wyznała mi wówczas, że marzy o tym, aby ktoś spisał dzieje jej rodziny. Tak zrodził się ten pomysł, choć od razu zastrzegłam sobie, że aby stworzyć powieść, muszę czasem posiłkować się fikcją literacką. Oczywiście losy rodziny stały się głównym filarem, na którym oparłam całą fabułę książki.

M.T.: Zarówno Stefania Rudzka, jak i inni bohaterowie sagi zostali okrutnie doświadczeni przez los i próbują ułożyć sobie dalsze życie. Co Pani zdaniem dawało ludziom siłę, by po dramatycznych doświadczeniach wojny iść dalej?

A.S.: Moim zdaniem największym motorem do działania są wiara, nadzieja i miłość. Jedno się kończy, drugie zaczyna. Koniec jest początkiem czegoś nowego, zwłaszcza jeśli mówimy o końcu czegoś tak strasznego jak wojna. Każdy bez względu na wszystko chce żyć dalej i stara się zapomnieć o tym, co było złe. Wierzy w to, że zbuduje nowy, lepszy świat pełen piękna i miłości, który będzie kiedyś dumą następnych pokoleń.

M.T.: Książka Łódzka przystań opowiada także o mieście w czasie okupacji, a następnie politycznych przemian drugiej połowy lat 40. W jaki sposób zbierała Pani informacje o Łodzi z tego okresu i co najbardziej zaskoczyło Panią w czasie researchu?

A.S.: Informacje na ten temat pozyskiwałam z różnych źródeł. Poza internetem posiłkowałam się starymi albumami, publikacjami i wycinkami z gazet, które udostępnili mi w tym celu znajomi. Kilka lat temu byli właścicielami małego punktu ksero w Łodzi. Kiedyś pojawił się tam pan, który przyniósł takie materiały do skopiowania. Oczywiście pozwolił je powielić i udostępnić, aby inni też mogli korzystać z tej wiedzy. Przeglądając te czarno-białe fotografie, odkrywałam miejsca, gdzie niegdyś tętniło życiem na przykład barwne targowisko, a dziś jest tam spokojny park albo parking w miejscu dawnej synagogi. Jednak chyba najbardziej zaskoczyła mnie informacja, że niewiele brakowało, aby Łódź stała się stolicą Polski.

M.T.: W Łódzkiej przystani pojawia się wzmianka o Eugeniuszu Bodo, który zresztą przez pewien czas mieszkał w Łodzi z rodziną. Czy ten artystyczny aspekt życia Łodzi – życie kulturalne miasta – również jest Pani bliski?

A.S.: Jest mi bardzo bliski. Uwielbiam teatr, kino, wszelkie wystawy i spotkania. Pod tym względem Łódź jako miasto czterech kultur jest bardzo bogate w ofertę imprez czy wydarzeń artystycznych. Kultura i tradycja zostały tu głęboko zakorzenione. Historia Eugeniusza Bodo – wielkiego przedwojennego aktora – jest niezwykle przejmująca i tragiczna zarazem. Wprowadzając w powieść ten maleńki epizod, chciałam w ten sposób przypomnieć o związku Bodo z tym miastem, a także oddać w pewnym sensie hołd jego twórczości. Przy okazji spełniłam tym samym swoje literackie marzenie.

M.T.: Od wielu lat mieszka Pani w Łodzi, gdzie prowadzi agencję nieruchomości. Czy po zagłębieniu się w łódzką historię inaczej patrzy Pani na to miasto?

A.S.: Moje biuro znajduje się na terenie dawnego łódzkiego getta. Siłą rzeczy nieustannie napotykam na ślady tamtego życia, poza tym charakter pracy zmusza mnie do przemieszczania się po mieście, które nieustannie mnie zaskakuje i inspiruje. Wciąż noszę w sobie niedosyt, jeśli chodzi o nakreślenie obrazów z przeszłości. Im więcej odkrywam, tym bardziej budzi się we mnie nostalgia i apetyt na jeszcze. Chciałabym kiedyś wrócić do tego tematu.

M.T.: Opisuje Pani dramatyczne doświadczenia dwóch reżimów – komunistycznego i nazistowskiego. W przeciwieństwie do Warszawy zabudowa Łodzi w większości nie została zniszczona. W jakim zatem stopniu Łódź i jej mieszkańcy doświadczyli hitlerowskiego i sowieckiego terroru?

A.S.: Zabudowa Łodzi rzeczywiście niewiele ucierpiała, natomiast nazistowska okupacja i komunistyczny terror to dwa reżimy, z którymi łączy się jedno: strach. Ludzie żyli w wiecznym lęku o życie swoje i najbliższych. Kara śmierci groziła za najmniejsze przewinienie. Okupanci nie tylko zmieniali nazwy ulic, zabronili też dostępu do niektórych miejsc, niszczyli wszystko, co stanowiło symbol polskości, zamykano szkoły, zakazywano w urzędach posługiwać się ojczystym językiem, palono książki i niszczono pomniki. W Łodzi powstało też getto, w wyniku czego doszło do wielkiej akcji wysiedleńczej – zburzono wszystkie synagogi, a Żydom przyszło żyć za drutami w potwornie trudnych warunkach. Sowiecki terror, który nastąpił później, to również ograniczenia, inwigilacja, cenzura, siermiężność i kara śmierci za wszystko, co uderzało we władzę ludową.

M.T.: Wiem, że w wolnych chwilach maluje Pani obrazy. Czy ta pasja przekłada się jakoś na Pani sposób pracy jako pisarki – myśli Pani o książce „obrazami”?

A.S.: Myślę, że coś w tym jest. Malowanie obrazów daje mi wielką radość, którą czerpię właśnie tworząc. Natomiast pisanie to przecież nic innego jak malowanie rzeczywistości słowem. Cieszy mnie możliwość przeniesienia na karty książki pewnych wydarzeń i zostawienia na nich śladu czyjegoś istnienia. To tak, jakby się dało komuś lub czemuś drugie życie.

M.T.: W ostatnim czasie wychodzi coraz więcej powieści z historią w tle. Co w Pani odczuciu decyduje o rosnącej popularności powieści stanowiących mariaż fikcji z prawdziwymi ludzkimi losami?

A.S.: Moim zdaniem tego typu powieści pomagają przyjrzeć się bliżej ówczesnemu życiu, zwyczajom, a także relacjom międzyludzkim. Dzięki nim możemy odbyć podróż w czasie, nie wychodząc z domu, odnieść się do wielu wydarzeń z perspektywy dnia dzisiejszego. Wydaje mi się, że w wielu z nas tkwi ciekawość odnośnie dawnego życia, nawet tego codziennego. Interesuje nas jacy wtedy byli ludzie, jak spędzali wolny czas, co jedli, w co się ubierali. Czasem może to być bardzo fascynująca przygoda, a jeśli jeszcze czyjeś losy zostaną rzucone w wir burzliwych wydarzeń historycznych, lektura zyskuje dodatkowo. Trzymamy wtedy kciuki za głównych bohaterów, wraz z nimi przeżywamy wszystkie wzloty i upadki, a przy okazji mamy szansę dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.

M.T.: Wspomniałem na początku, że Łódzka przystań jest dopiero początkiem nowej sagi. Czy mogłaby Pani uchylić rąbka tajemnicy na temat jej kolejnych części?

A.S.: W drugiej części do głosu dojdzie następne pokolenie, stery władzy przejmie Edward Gierek, a akcja toczyć się będzie dwutorowo w Łodzi i w Warszawie. Moi bohaterowie zderzą się z absurdami życia w czasach PRL- u, będą pokonywali trudności i dokonywali niełatwych wyborów. Podjęte decyzje sprawią, że los rzuci ich aż do Kanady, gdzie zostaną zmuszeni odbudować swoje życie na nowo. Ale o tym już w części trzeciej.

Data publikacji: 22.02.2023 12:31:00

Tagi: Wywiad

Zaloguj się aby skomentować